Chińskie, sztuczne ognie wystrzelają
I zaraz przepalają się; w sekundę, dwie
Jak nasze życie; pstryk i już
Czasem niewypał.
Zwykle krótki rozbłysk i koniec.
Potem tylko styczniowa, ciemna zimność,
jak w dalekim w kosmosie. Takie święto.
Na samym końcu wszystko zwalnia.
Ale i tak nie starcza czasu, by usiąść przy stole,
wznieść pożegnalny toast
i każdemu,
z osobna podziękować.
Jakbyśmy nie mogli spotykać się dzień przed śmiercią.
Zawsze kilka dni po.